środa, 1 lipca 2015

4.TEN DRUGI

4.TEN DRUGI


Mikayla wstała wcześnie rano od razu siadając przy stoliku i zabierając się za pisanie listu.
-Drogi Ericu... nieee... zbyt oficjalnie,lepiej by było zacząć... hmmm...Kochany Ericu...-mruczała pod nosem skrobiąc długopisem po papierze.Nagle rozległ się dźwięk budzika mówiący jej że czas do pracy.Ostatni raz przejrzała swoje bazgroły i wychodząc z domu wrzuciła je do skrzynki pocztowej.


Na plaży było jeszcze wcześnie i nie kręciło się zbyt wielu ludzi.
-Na szczęście jutro weekend,ostatni dzień harówki.-pomyślała szeroko ziewając.W pewnej chwili usłyszała głośne pluskanie w wodzie i odwróciła się.Jakiś mężczyzna topił się w oceanie.
-Już biegnę!!!-krzyknęła do niego rzucając się do wody.


Podpłynęła do niego i podała mu deskę ratunkową.Podniósł głowę znad wody i wtedy przyjrzała się jego twarzy.Z zaskoczenia otwarła szeroko oczy.Był to jej szef.
-Nie zauważyłam wcześniej że się topi... co ja zrobię jeśli mnie wywali za moją nieuwagę...-pomyślała przerażona.




Wyciągnęła chłopaka na piasek.
-On nie oddycha...-szepnęła wystraszona.Rozejrzała się po plaży i zauważyła jakąś kobietę.
-Proszę panią! Niech pani mi pomoże!-krzyknęła do niej ratowniczka.Kobieta odkrzyknęła do niej:
-Przykro mi,nie mogę, spieszę się!
-Proszę panią tu chodzi o ludzkie życie!-wrzasnęła Mikayla lecz tamta nic sobie z tego nie robiła i oddaliła się szybkim krokiem.





Dziewczynie nie pozostało nic innego jak samej rozpocząć reanimację.
-Jack, proszę cię, nie odchodź.-wyszeptała.Po jakimś czasie sztucznego oddychania chłopak odzyskał przytomność.
-Co ja...-zaczął ale Mikayla przyłożyła mu palec do ust.
-Spokojnie,zaraz wezwę karetkę.
-Nie trzeba.-odparł Jack i spróbował się podnieść.Dziewczyna złapała do za ramię i powiedziała:
-Nalegam żeby zawieźć cię do szpitala.
-A ja nalegam żebyś pomogła mi wstać. Jeżeli wezwiesz pogotowie nie wyrażę zgody na przewiezienie mnie.-stwierdził chłopak.Mikayla podała mu rękę i pomogła wstać.


-Dziękuję ci z całego serca.-powiedział zachwycony.
-Nie ma za co, to moja praca.-odparła dziewczyna.
-Nie miałem pojęcia że mam tak uzdolnione ratowniczki.-stwierdził Jack puszczając do niej oko.-Wiesz co?
Chciałbym podziękować ci za ratunek.Co ty na to abyś miała resztę dnia wolne?
-Świetnie, akurat mam w domu porządki do zrobienia i brakowało mi na to czasu.-odpowiedziała zadowolona Mikayla.Może jednak ten szef wcale nie jest taki zły?
-O nie nie.-zaprzeczył.-Warunek urlopu jest taki że zostaniesz na plaży.
-Mam tu zostać?Ale co mogę tu tyle czasu robić?-zapytała rozczarowana.
- Chciałbym abyś dotrzymała mi towarzystwa.-odrzekł Jack.Mikayla wzięła głęboki oddech i przystała na tą propozycję.


Zaczął zbliżać się już wieczór.
-Mikaylo?Co powiesz na masaż?Mogę cię zapewnić że jestem w tym znakomity.-zaproponował chłopak.Po chwili wahania Miki zgodziła się.
-To na pewno bardzo stresujące ratować życie tylu ludziom codziennie. Jestem pewien że ten masaż pomoże ci się odprężyć.-dodał powoli łagodnym głosem.
-Mhm.-mruknęła potakująco dziewczyna.





-Może powinniśmy się spotkać u mnie?-zapytał po chwili Jack.
-Eeee...-zawahała się Mikayla- Wolałabym  gdzieś indziej.
-No dobrze, nie chętnie na to przystanę.-powiedział.-W takim razie jutro o 14.00 w parku.
-Jutro o tej godzinie nie mogę,jestem już z kimś umówiona...-dziewczyna przypomniała sobie o swojej randce z Ericiem.
-Odmówisz szefowi?-zapytał surowym tonem a w jego oczach było widać że nie żartuje.
-Skąd.-odpowiedziała szybko.-W takim razie do jutra o 14.00.Muszę już iść do domu.
-Miłych snów.-dodał Jack machając jej na pożegnanie.
-W co ja się wpakowałam.Przecież nie odwołam randki z Ericiem bo jeszcze nie wiadomo co sobie pomyśli...Tylko jak mam spotkać się z dwoma chłopakami w tym samym miejscu, o tej samej porze, żeby żaden się nie zorientował że jest też drugi... Z Jackiem przecież nic mnie nie łączy ale on niestety chyba myśli inaczej...-rozmyślała wracając do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz